ella_hagar
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mazowsze Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:04, 06 Wrz 2009 Temat postu: BEZIMIENNY |
|
|
BEZIMIENNY
Przedzierał się między kawałkami betonu, kulał po pogruchotanej konstrukcji nośnej, wyszarpywał stopy z plątaniny zbrojeniowych drutów. Dopadł miejsca obok pogiętych słupów i skręconych, kolorowych kabli, rozerwał siatkę, w której białe gołębie czekały na uwolnienie i potem, gdy odfrunęły wysoko, rozejrzał się za bezpiecznym gniazdem.
Słyszał wokół siebie głosy, ktoś wołał go nie po imieniu, jakby właśnie wtedy, w tej pulsującej gmatwaninie , stał się bezimienny.
Resztka sklepienia blaszanego nieba z trzaskiem runęła na beton i przerwane wołanie zawisło gdzieś wysoko w powietrzu. Pajęczyna kurzu i pyłu otuliła upadłą konstrukcję.
- Nie chcę słuchać tego huku – powiedział Bezimienny – Nie chcę słuchać, bo znów pomyślę, że jest za późno. Tymczasem może mi się jeszcze uda?
Leżał w spękanym, betonowym wgłębieniu, czując przy ciele gładkie kable. Misterna plątanina stalowych drutów i drucików wymościła mu wygodne legowisko, tuląc ciało w żelaznym uścisku. Czuł delikatne ukłucia igiełek, przez które wsączało się zimno, grzał ręce w ciepłej cieczy wyciekającej z głównej arterii. Oddychał białym pyłem, który później osiadł na jego zmarszczkach.
Wreszcie chwycił go w objęcia mróz, wydobył z jego wnętrza drżenie i długo trwała ich miłość. Była, jak powolne, ślimacze opadanie w dół, ku ziejącej mrokiem przepaści. Leżeli potem nad krawędzią, spleceni i cisi, dygotliwie milcząc.
Zapragnął być gołębiem i odbić się od zakurzonego powietrza, nabrać haust tlenu w usta , rozpostrzeć skrzydła i wzlecieć wysoko, na swój własny, prywatny dach świata.
Poczuł na plecach oddech, ktoś się skradał, ktoś popychał, ciągnął, ujrzał drogę i zebrał się do wyjścia, ale ukłucie strachu w zmęczonej duszy uciekiniera wbiło go w okablowane legowisko. Sennie zacierały się linie pogiętej blachy, oblodzonych prętów, jego imię i wszystko.
Obudził się gdzieś w drodze, wysoko w chmurach , tam gdzie przebiega linia lotu gołębi. Wyciągnął ramiona, otworzył oczy i powiedział uradowany:
- Gołębie wzlatują wprost z ramion mych do nieba…
Gdzieś obok, za oknem biały gołąb z pawim ogonem stukał w szybę.
Łakomie dziobał resztki ziarenek z wyciągniętej ręki. Ostatnie ziarenko jego czasu.
- I z duchem twoim… - szepnął Bezimienny.
(sierpień 2006)
Post został pochwalony 0 razy
|
|